Sztuka empatii
|
|
„Odbudowanie wiary w piękno jest warunkiem i szczęścia człowieka, i dobra. Myśmy zbyt łatwo upadli w brzydotę nas otaczającą, w brzydotę moralną wszystkich totalitaryzmów. A przecież ludzie coś chcieli wyrazić przez piękno — przypuszczalnie dobro.” ROZMAWIA RENATA GORCZYŃSKA
Czy jednakże w tym „nie” nie kryje się czasami aspekt moralizatorski? To trochę tak jak ojciec mówiący do dziecka: „Nie rób tego”.
Mnie raczej chodzi o pewien paternalizm, w tym sensie, w jakim dekalog jest paternalistyczny.
Czyli można przyjąć, że „ja” liryczne w pana poezji ma wiele wspólnego z autorem?
Odnoszę wrażenie, że w wielu pana wierszach zawarta jest pewna przestroga: nie rozdzielać się na ciało i na strefę ducha, bo to prowadzi do lawinowych reakcji.
Wyobraźnia — pisze pan w jednym z wierszy — jest narzędziem współczucia. Dlaczego tak jest? Jak to się dzieje?
Pan to rozszerza. Wczuwa się pan w niedźwiedzia, kota czy w krzesło.
A w kobietę?
W wierszu Jedwab duszy zajrzenie w głąb duszy śpiącej kobiety kończy się rozczarowaniem. Okazuje się, że ona śniła „parę jedwabnych pończoch”. To też empatia?
Okazuje się, że marzymy o konkretach.
W wierszu Do Ryszarda Krynickiego — list napisał pan, że niewiele pozostaje z poezji XX wieku. Wymienił pan Rilkego, Eliota i zarazem odpowiada pan na nasuwające się pytanie, dlaczego tak się stało: „Uwierzyliśmy zbyt łatwo, że piękno nie ocala”. Czyli platoński związek dobra z pięknem nie jest taką abstrakcyjną konstrukcją myślową, czego by dowodził również pana głośny wiersz Potęga smaku?
Potęga smaku mówi o odrzuceniu doktryny totalnej nie intelektualnie, bo to by było dostępne tylko nielicznym, ale za pomocą zmysłów, ciałem. Czy należy stąd wnosić, że ciało jest mądre?
Czyli trzeba mu ufać...
A zatem katedra to łokcie i stopy pomnożone x razy...
Adam Michnik, analizując w Dziejach honoru w Polsce pana wiersz Apollo i Marsjasz, uważa, że Marsjasz jest symbolem duszy udręczonej, a jej nieodłącznym doświadczeniem jest ból i cierpienie. A mnie się zdaje, że w tym wierszu zawarta jest przede wszystkim przestroga: wszelkie pojęcie doskonałości ucieleśnionej — czy to pod postacią Boga, czy państwa — jest groźne, bo prowadzi do totalizmu.
Ze swojej republiki chciał wygnać poetów...
Pan dużo pisze o konieczności pokory, żeby zwalczyć w sobie pychę. Ten temat pojawia się w Modlitwie Pana Cogito — podróżnika i w wierszu Dawni mistrzowie, gdzie po największych malarzach średniowiecza zostają ich dzieła, ale nie znamy ich nazwisk czy śladów biografii.
I mógłby pan sobie wyobrazić ogłoszenie tomu swoich wierszy bez nazwiska?
Dlaczego tak często sięga pan do odległej historii, do antyku? Czy dlatego, że tam szuka pan pewnego wzoru postępowania człowieka, bo jest on tam bardziej widoczny? Jeszcze niezagubiony w zgiełku bogów, głosów, w warstwach historii?
Najokrutniejszym z pana bogów jest chyba Apollo zazdrośnie strzegący przed rywalami swojej doskonałości. Przedstawia go pan jako boga „o nerwach z tworzyw sztucznych”. W innym pana wierszu Pan Cogito spotyka go w drodze do Delf, gdy niesie zaschniętą głowę Meduzy, mówiąc do siebie: „Sztukmistrz musi zgłębić okrucieństwo”. A w wierszu W pracowni pisze pan, że Bóg stworzył świat doskonały, naukowo doskonały, i w związku z tym nie można w nim żyć. Natomiast artysta tworzy świat dobry, bo pełen błędów. Mamy więc tutaj dwa wizerunki artysty — jednego pod postacią Apollina, w tym najwyższym, najdoskonalszym wcieleniu, a drugiego, który, powiedzmy, maluje koślawą perspektywę...
Odnoszę wrażenie, że często w pana poezji odbywa się próba uczłowieczania Boga, jak w wierszu Pan Cogito opowiada o kuszeniu Spinozy.
Ale również Kartezjusz, od którego wziął swe imię Pan Cogito, nie tylko jako autor Rozprawy o metodzie, ale i człowiek, który przeżył wielką wizję mistyczną.
A skąd się bierze w pana poezji tyle zainteresowania przedmiotem — krzesłem, domem na przedmieściu, stołem, kamieniem?
I dlatego tak często ożywia pan martwą naturę?
Przed nicością, przed nihilizmem zaleca pan w Potworze Pana Cogito mimetyzm jako środek samoobrony — przybrać postać kamienia albo liścia. Jak to przełożyć na bardziej konkretną radę?
Poezja równa się pamięć — taki jest, najogólniej mówiąc, sens Raportu z oblężonego Miasta. Pamięć ocala przed nicością, która przejawia się również amnezją. Ale wielka poezja to chyba również dar profetyczny. Czy pana zdaniem może ona antycypować bieg wydarzeń?
Może to sprawa większego wyostrzenia zmysłów wskutek koncentracji i domyślenia pewnych rzeczy do końca.
Wiadomo, że pan nie lubi określenia „moralista”. W wierszu Kołatka moralista to ten, co uderza w deskę, która mu odpowiada: tak–tak, nie–nie. W moraliście kryją się zadatki na niezłego totalistę.
Czy mógłby pan zdefiniować swoją poezję jednym zdaniem?
Pierwodruk: Renata Gorczyńska, Portrety paryskie, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1999. |
|
|
|
|
|
|
|
> Płynie się zawsze do źródeł, pod prąd, |
|||
|
|
|